Ks. prof. René LAURENTIN: «CZY TO, ŻE JEZUS NAZYWA SIEBIE "OJCEM" JEST HEREZJĄ?»
Nie. Jest to w pewnym sensie prawdą, bo chociaż nazywa Swych uczniów “braćmi” (por. J 20,17), to mówi do nich także – ojcowskim językiem – “dzieci” (por. J 13,33; 21,5). Jezus porównuje się również do ptaka, który “swe pisklęta zbiera pod skrzydła” (Mt 23,37). Używa tu zatem języka matczynego. Proroctwo Izajasza określa Mesjasza (Chrystusa): “Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec” (Iz 9,5).
Tajemnice Trójcy i Wcielenia nie dają się wyrazić w pełni językiem jednoznacznym. Jezus, który stał się naszym bratem, jest najpierw naszym Stworzycielem, a więc z tego powodu jest wobec nas w pozycji ojcowskiej.
Zarzut paradoksalności języka – stawiany Vassuli – można by postawić wielu innym osobom uznanym przez Kościół.
I tak np. Paweł VI, w swoim przemówieniu soborowym z dnia 21 listopada 1964, nazywa Maryję “naszą siostrą i naszą Matką”.
A oto inny paradoks. Mówi się, że kapłan jest drugim Chrystusem, działającym w łączności z Jego Osobą (in persona Christi). Równocześnie do tych samych kapłanów często zwracamy się: “ojcze”. Jest to dość dziwne, ponieważ Jezus powiedział: “Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem” (Mt 23,9). Pomimo tego jasnego wskazania nie ma innej instytucji na ziemi, poza Kościołem, w której tytułem “ojciec” szafowano by tak hojnie. W języku francuskim używa się nawet formy “Pčre Abbé”. Jest to pleonazmem, w którym stawia się obok francuskiego słowa “Pčre” (“ojciec”) słowo “Abbé” – odpowiednik aramejskiego Abba (“ojciec”)! Ta sprzeczność z Ewangelią nikogo nie szokuje, chociaż mi trochę przeszkadza.
Nie ma więc powodu, by rzucać oskarżenia na pisma Vassuli. Fakt wzajemnego dopełniania się treści widać u niej i w tym, że oblubieńczy język duchowych zaślubin, uzupełniony jest innym, przy pomocy którego Chrystus przypomina Swoją transcendencję Stworzyciela i Autora naszych dni. Tak więc jedne prorockie orędzia, pełne mocy, uzupełniane są przez inne.